Triple Thrash Triumph – ten szyld w idealny sposób oddał to, co wydarzyło się na scenie katowickiego Spodka w przedostatnią niedzielę lipca br. Trzy zespoły grające thrash metal, triumfujące swoją energią i jakością wykonania prezentowanej przez siebie muzyki, trzy świetne sety, do tego wypełniona praktycznie do ostatniego miejsca hala, która od kilkudziesięciu lat fanom metalu kojarzy się ze znakomitymi koncertami.
Jako pierwsi na scenie pojawili się weterani z amerykańskiej formacji Sacred Reich. To zespół najmłodszy stażem z całej występującej w Katowicach trójki. Grupa powstała w 1985 roku. Ale przecież to już 38 lat, więc czuję się uprawniony do tego, by nazywać ich weteranami. Choć wcześniej były okazje, by oglądać ich koncerty w Polsce, to dla mnie było to pierwsze spotkanie z ekipą będącego w znakomitym nastroju Phila Rinda, który kipiał energią i pozytywnym nastawieniem do wszystkich dookoła. To był krótki występ, zaledwie czterdziestopięciominutowy, ale świetnie sprawdził się, jako otwarcie całości. Cóż, Sacred Reich nigdy nie odnieśli wielkiego sukcesu. Ale przecież nie każdy musi należeć do Wielkiej Czwórki. Wśród dziesięciu kompozycji zaprezentowanych polskiej publiczności znalazło się miejsce na utwory z ostatniej płyty „Awakening” oraz na kilka bardziej klasycznych kompozycji z repertuaru amerykańskiej grupy. „Surf Nicaragua”, „The American Way”, „Who’s to Blame”, „Independent” i „Death Squad” zadowoliły chyba każdego zwolennika zespołu, jednocześnie pozostawiając w nas poczucie niedosytu. Niżej podpisany dał się porwać dźwiękom i zrobił właściwy użytek z głowy i przepony, bo przecież nie z włosów (śmiech). Niezłe brzmienie, choć tu należy zaznaczyć, że opinie się różnią. Sacred Reich oglądałem z płyty hali, na pozostałe występy udałem się na trybuny. I ze swojego punktu widzenia/słyszenia mogę powiedzieć, że na szczęście nie było za głośno, z przyjemnością spędziłem kilka godzin w towarzystwie metalowych dźwięków. Lider formacji przypomniał nam, że ostatnio supportował Megadeth w 1986 roku… A mnie przez cały wieczór towarzyszyła myśl, co czują muzycy wszystkich zespołów, gdy prezentują utwory, które powstały blisko lub ponad czterdzieści lat temu.
Następni w kolejce? Kreator. Dla mnie chyba piąty koncert w ich wydaniu i najprawdopodobniej jeden z najlepszych. Widowiskowy, energiczny, z liderem, który utrzymywał świetny kontakt z publicznością, niezłą setlistą (choć przy 75 minutach i tylu płytach studyjnych trudno ułożyć całość w sposób satysfakcjonujący każdego). Fakt, zabrakło kilku kompozycji, szczególnie tych z chwalebnej przeszłości, bo w programie występu wśród klasycznych numerów znalazły się tylko „Pleasure to Kill”, „Flag of Hate”, „Betrayer” i „People of the Lie”. Gdzieś tam też został wpleciony wstęp do „Awakening of the Gods”, ale z drugiej strony zespół nie zachowuje się dzięki temu tak, jakby udawał, że poza klasycznym repertuarem nie posiada w swoim zanadrzu żadnych nowszych utworów. Może i starzy fani kręcili nosem, ja pewnie też nie miałbym nic przeciw, by zedrzeć gardło przy np. „Tormentor” lub „Riot of Violence”, ale metalowa młodzież z chęcią dokazywała też przy „666 – World Divided”, „Strongest of the Strong” czy „Hordes of Chaos”. Dobra forma wokalna Petrozzy, wreszcie udało mu się okiełznać te partie wokalne, które w ostatnich latach drażniły uszy słuchaczy. Wokalista wspominał pierwsze koncerty Kreatora w Spodku, wyrażał zadowolenie, że znów widzi wypełnioną słuchaczami salę, dziękował im i jednocześnie namawiał zebranych do jeszcze większego szaleństwa. To był bardzo dobry koncert, choć słyszałem, że na płycie natężenie dźwięku było za mocne, ale patrząc z trybun na reakcję publiczności zabawa była raczej udana.
Główną gwiazdą wieczoru była grupa Megadeth, czyli jedni z Wielkiej Czwórki thrash metalu. To nie był lepszy koncert od tego, który zespół zagrał w tym samym miejscu w 1997 roku (Ozyrysie, to już 26 lat, serio??? Wtedy chyba też na deskach pojawił się Kreator, ale akurat ich występu raczej nikt dobrze nie wspomina…), bo tam naprawdę wszystko się zgadzało pod każdym względem; tak, nawet pod względem wokalnym, ale niedzielny występ ekipy Mustaine’a należał do bardziej niż udanych. Tym koncertem Amerykanie raczej nie promowali płyty „The Sick, the Dying… and the Dead!”. Usłyszeliśmy z niej zaledwie jedną kompozycję, czyli „We’ll Be Back”, swoją drogą świetnie brzmiącą i nieźle zaśpiewaną. Wszyscy wiemy, że z głosem Dave’a bywa różnie, pamiętam taki koncert, z którego wychodziłem w połowie… 23 lipca nie zawsze było idealnie, ale w pamięci pozostały mi utwory, które wokalnie były bez zarzutu: „Sweating Bullets”, „Angry Again”, „Dread and the Fugitive Mind”, „Symphony of Destruction”, „A tout le monde”, „Holy Wars… The Punishment Due”… Mogło się podobać. Bardzo dobre brzmienie, instrumentalnie najwyższa klasa (brawa dla Kiko za partie solowe!), wizualnie też ciekawie, bo muzycy grali na tle składającym się z trzech ekranów, na których wyświetlane były dedykowane każdemu utworowi ujęcia. Mustaine w dobrym humorze, cały zespół to doskonale naoliwiona i bardzo sprawnie działająca maszyna. 90 minut, kilkanaście utworów, były wycieczki do pierwszych płyt, bo usłyszeliśmy m.in. „Mechanix”, „Wake Up Dead”, „Peace Sells”, „In My Darkest Hour”… Na scenie też w pewnym momencie pojawiła się maskotka zespołu, ale nie była to rzecz na miarę Eddy’ego i Iron Maiden. Jednak zaznaczę to z całą odpowiedzialnością – Megadeth był prawdziwą gwiazdą tego wieczoru.
Triple Thrash Triumph to impreza, która odniosła sukces. Thrash Metal znów cieszy się popularnością. Jadąc do Katowic współtowarzysze zastanawiali się, czy publiczność, która pojawi się w Spodku będzie składać się z samych emerytów i rencistów, pamiętam, że uspokajałem ich i mówiłem, że nie zdziwię się, gdy zobaczymy tam nawet całe rodziny. I miałem rację, bo widziałem wielu bardzo młodych ludzi. Słyszałem też, bo jak się okazało młoda publiczność doskonale zna teksty poszczególnych piosenek. Metal ma się dobrze. O przepowiadanym kryzysie muzyki gitarowej można zapomnieć. Brawa dla ekipy Mystic Coalition za organizację i punktualność.
Link do pełnej fotorelacji: http://theblackframe.pl/koncert/23-07-2023-megadeth-kreator-sacred-reich/
Tekst: Piotr Bałajan
Zdjęcia: Marcin Fiń