Za nami kolejna edycja Mystic Festival, na którą fani czekali długie 12 lat. Impreza odbyła się w krakowskiej Tauron Arenie oraz otaczającym halę Parku Lotników. Na trzech scenach – Main Stage w Tauron Arenie, Park Stage w Parku Lotników oraz The Shrine na parkingu od strony ulicy Lema – zaprezentowało się 28 zespołów. Jadąc do Krakowa zastanawiałem się, jak ogarnąć przemieszczanie się między scenami, aby zobaczyć wszystkie zespoły. Niestety nie do końca się to udało, ale to ponoć bolączka większej części imprez festiwalowych, na których znajduje się kilka scen. Część koncertów zazębiała się, więc nie byłem w stanie zobaczyć wszystkich, choć przemieszczanie się z jednej sceny na drugą przebiegało raczej sprawnie, to jednak nie zaszkodziłoby zrobić 5 minut przerwy między koncertami, aby spokojnie dotrzeć na kolejny występ. Trzeba było więc pod koniec każdego koncertu ewakuować się na kolejny. Ale o samych koncertach za chwilę.
Do samej organizacji festiwalu nie mam większych zastrzeżeń, jedynie do czego można się przyczepić, to strefa gastronomiczna, w której zarówno ceny jak i kolejki były ogromne, zwłaszcza pierwszego dnia. Uważam, że foodtrucków mogło być nieco więcej. Dużym zaskoczeniem (i to raczej nie pozytywnym) dla uczestników festiwalu były również ceny piwa, 12 PLN za 0,4 przysłowiowego sikacza to niemal „rozbój w biały dzień”. Jeśli ktoś miał ochotę zaopatrzyć się w koszulki lub gadżety festiwalowe, również musiał uzbroić się w cierpliwość, kolejki były długie i ludzie często stali w nich 1-2 godziny. Warto również wspomnieć, że większość wzorów koszulek wyprzedała się już pierwszego dnia. Ten temat myślę, że jest do poprawy na przyszły rok. Poza tymi szczegółami, całość na duży plus.
Najważniejsza jednak na festiwalu była sama muzyka i występy zaproszonych zespołów. Warto tutaj wspomnieć, że obie sceny zlokalizowane na zewnątrz zabrzmiały bardzo dobrze, czego nie można niestety powiedzieć o scenie wewnątrz hali, zwłaszcza pierwszego dnia. Jako pierwszy na głównej scenie wystąpił zespół Jinjer z pełną energii Tatianą Shmailyuk na wokalu. Tego dnia bardzo liczyłem właśnie na ich występ, jednak zawiodło mnie nagłośnienie. Podobnie było również z grającym na tej scenie Eluveitie. O ile dwóch pierwszych grup w Tauron Arenie dało się jakoś słuchać, tak na koncercie amerykańskiego Testament hałas był tak duży, że po kilku utworach postanowiłem wyjść z hali. Nieco lepiej zabrzmiał Amon Amarth, bardzo dobrze przyjęty przez publiczność festiwalu. Był to również jeden z tych koncertów, który zrobił na mnie największe wrażenie tego dnia. Kapitalne show! Na scenie Park Stage w pierwszym dniu wystąpili Omnium Gatherum, Vltimas, Sulfly, Powerwolf oraz In Flames, większość z nich zgromadziła sporą publiczność, a punktem kulminacyjnym był występ In Flames, którzy zagrali tego wieczoru świetny koncert. Bardzo ciekaw byłem występu grupy Batushka na scenie The Shrine. Po ostatnich zawirowaniach w składzie formacji, chciałem zobaczyć jak muzycy zostaną odebrani przez publiczność. Pomimo że zespół zaprezentował całkiem nowy set, to jednak nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak wówczas, gdy pierwszy raz zobaczyłem ich na żywo. Główną gwiazdą tego dnia był występ grupy Slipknot w Tauron Arenie. Gwiazda festiwalu dała wyśmienite show, na które żywiołowo reagowała publiczność zgromadzona w krakowskiej hali.
W drugim dniu festiwalu najbardziej byłem ciekaw tego, co będzie się działo na scenie Park Stage. Wszystkie zespoły, które wystąpiły tam tego dnia – Lost Society, Haterbreed, Carcass, Emperor – zagrały bardzo dobre koncerty, a punktem kulminacyjnym był występ Kinga Diamonda, na który czekałem najbardziej. Gdy King schodził ze sceny, wszyscy zgodnie stwierdzili, że król jest tylko jeden! Fantastyczna scenografia, bardzo dobre nagłośnienie, żywiołowo reagująca bardzo liczna publiczność oraz świetny repertuar. Na scenie w Tauron Arena wystąpili natomiast Grand Magus, Frog Leap, Trivium, Within Temptation oraz na zakończenie festiwalu grupa Sabaton. Warto tutaj pochwalić organizatorów za reakcje na słabsze nagłośnienie dnia poprzedniego, gdyż już od pierwszych koncertów było słychać wyraźną poprawę, było jakby delikatnie ciszej, jednak dźwięk był zdecydowanie lepszy niż w pierwszym dniu festiwalu. Największe emocje drugiego dnia na scenie wewnątrz hali wzbudziły oczywiście dwa ostatnie zespoły, które oprócz samej muzyki dały świetne show.
Podsumowując w kilku słowach Mystic Festiwal 2019 trzeba powiedzieć, że był to bardzo udany powrót na mapę polskich imprez muzycznych. Frekwencja bardzo dobra, całość świetnie zorganizowana, ciekawy dobór wykonawców (znaleźli dla siebie coś fani klasycznego oraz nowszego metalu). To wszystko pozwala nam patrzeć z optymizmem na kolejną edycję, która odbędzie się w dniach 10 – 11 czerwca 2020 roku, również w Krakowie. Warto wspomnieć, że Mystic Festival 2020 w całości odbędzie się na otwartej przestrzeni, co uważam za bardzo dobre rozwiązanie, jeśli tylko pogoda nie zaskoczy nas jakimś kataklizmem. Dopracowując kilka szczegółów z tegorocznego festiwalu, śmiało możemy spodziewać się jeszcze bardziej udanego święta fanów metalu!
Marcin Fiń, Piotr Bałajan