
OBITUARY – Zastygli w czasie – DAVID E. GEHLKE
(In Rock, Czerwonak, sierpień 2024)
Wydawnictwo In Rock w ostatnim czasie uraczyło fanów metalu kilkoma ciekawymi tytułami. Jednym z nich jest biografia zespołu Obituary. David E. Gehlke, autor spisanej i wydanej historii wytwórni Noise Records oraz biografii grupy Paradise Lost, powrócił na rynek wydawniczy z książką, która szczegółowo opowiada o losach legendy amerykańskiego death metalu.

Jestem fanem Obituary od prawie samego początku, czyli od czasów pierwszego albumu. Muszę przyznać, że ominęła mnie ta część dawnej historii, gdy formacja działała pod nazwą Executioner, później Xecutioner. Na pokład zwolenników Nekrologu wskoczyłem, gdy w moim magnetofonie wylądowała taśma zawierająca utwory, które złożyły się na oficjalny debiut – „Slowly We Rot”. Od lat uważam, że Obituary są grupą bardzo ważną dla gatunku, ale jednocześnie stojącą trochę z boku tego, co działo się na scenie deathmetalowej. Mam na myśli to, że ekipa, której kręgosłupem są bracia John i Donald Tardy oraz Trevor Peres, nigdy nie kojarzyła mi się z kontrowersjami, pyskówkami, plotkami, gwiazdorstwem, wybujałym ego. Gdy inni próbowali szokować swoimi wypowiedziami, zachowaniem, to autorzy „Cause of Death” byli dla mnie bardziej kolesiami z sąsiedztwa, którzy, gdy już zejdą ze sceny, spędzają czas na piciu piwa i oglądaniu rozgrywek futbolowych. I książka autorstwa Davida potwierdziła moje przypuszczenia. Muzycy sami na jej kartach przyznają, że dodatkowo uwielbiają kontakt z naturą i biwakowanie. Jasne, nie zabrakło w historii zespołu momentów złych i tragicznych. Grupa miała w swoich szeregach muzyków, którzy w pewnym momencie mieli problemy z prawem, a sięganie po różnego rodzaju używki wymykało się spod kontroli. Zmiany składu, kiepskie zarządzanie interesami kapeli, niekorzystny kontrakt z wytwórnią płytową… Jednak kilkadziesiąt lat później, choć zdarzyła im się kilkuletnia przerwa w działalności, Obituary nadal są z nami, bo wygrała pasja, zaangażowanie, miłość do muzyki i fakt, że ludzie tworzący zespół lubią spędzać czas ze sobą. Obecny skład to paczka przyjaciół, partnerów biznesowych, którzy twierdzą, że nie ma nic fajniejszego niż muzyka i tworzenie jej, a bycie w zespole to wielka frajda. To dorośli ludzie, którzy w głębi serca nadal są dzieciakami bawiącymi się przy ulubionych dźwiękach.

„Obituary. Zastygli w czasie” to autoryzowana biografia, która nie opiera się tylko na spostrzeżeniach i komentarzach autora oraz dostępnych ogólnie materiałach. Gehlke na potrzeby książki przeprowadził szereg rozmów z muzykami zespołu, producentami, pracownikami wytwórni płytowych, inżynierami dźwięku. Chronologicznie spisana historia, która obejmuje chwile, gdy młodzi John, Donald i Trevor ekscytują się wczesnymi nagraniami Slayera, Metalliki, Nasty Savage, Savatage. To fascynacja sceną metalową, ale też i southern rockiem, kolekcjonowanie płyt. Formowanie się pierwszego składu, próby, nagrania demo. Ten wczesny okres działalności muzycznej jest świetnie opisany. Zwróćcie uwagę, jak bardzo ważnym momentem w historii zespołu jest ta chwila, gdy John po raz pierwszy wydaje z siebie ten potężny ryk (przed stworzeniem „Slowly We Rot” nadal szukał właściwego brzmienia), który stanie się wkrótce jego znakiem firmowym i uczyni go jednym z najbardziej legendarnych głosów na scenie deathmetalowej. Człowiek, którego trudno zastąpić, choć był moment, gdy trzeba było. Kto się tego podjął? Sprawdźcie sami.

Autor nie zapomina też o roli Hellhammer/Celtic Frost, którzy dla stylu Obituary będą jedną z najważniejszych inspiracji. Twórca książki zgrabnie prowadzi nas przez kolejne lata działalności grupy. Sesje nagraniowe w Morrisound – to kolejny jakże ważny element historii amerykańskiego death metalu; koncerty, zmiany składu, poszczególne albumy, mniejsze i większe sukcesy, współpraca z autorami okładek płyt, teledyski, teksty piosenek i ich brak, sesje zdjęciowe – tu panowie pokazują, że trumny i pętle wisielcze nie są tym, do czego chcieliby po latach szczególnie wracać. Przekonamy się też, że kontrakty z wytwórniami płytowymi, nawet jeśli zespoły o nich marzą, nie zawsze są tym, czego te zespoły by chciały. Dorzućcie do tego historię o miłości do zwierząt – Donald i jego dziewczyna zajmują się koloniami bezdomnych kotów – oraz fantastyczną klamrę spinającą całość, bo oto zespół, przy muzyce którego późniejsi twórcy „The End Complete” dorastali, zaprasza ich na swoją pożegnalną trasę w roli jednego z supportów. Tak, wielki Slayer zabrał Obituary na jesienną trasę do Europy. Wspomniana wyprawa miała też swój polski przystanek. Obituary, Anthrax, Lamb of God i Slayer zagrali w Łodzi.

„Zastygli w czasie” to również opowieść o pobocznych projektach i grupach, które personalnie były powiązane z głównymi bohaterami książki. Meathook Seed, Six Feet Under, Catastrophic, Lowbrow i Andrew W.K., który odegrał istotną rolę w powrocie Obituary do gry po pięciu latach przerwy. A gdy już wrócili, to zmierzyli się z czekającą na nich rzeczywistością: dopełnienie warunków kontraktu z Roadrunner; współpraca z kolejną wytwórnią; akcja crowdfundingowa; zmiany w składzie; branie spraw zespołu we własne ręce; w międzyczasie powiększenie dyskografii o kilka tytułów…
„Obituary. Zastygli w czasie” – świetna lektura, choć nie znajdziecie w niej żadnych fajerwerków. Ale dobrze jest czasem przekonać się, że przynajmniej część naszych ulubieńców to ludzie twardo stojący na ziemi i jednocześnie czerpiący prawdziwą przyjemność z tworzenia muzyki i kontaktu z fanami. Przedmowę napisał Max Cavalera. Na kartach książki znajdziecie również dużą ilość zdjęć. Część z nich fanom jest dobrze znana, ale są i takie, które do tej pory znajdowały się w archiwach zespołu i jego przyjaciół.
Tekst: Piotr Bałajan
Fot. Marcin Fiń